Thursday, November 5, 2009

Kobato – Odcinki 02-04

Ułaaaaaaa No i się przeziębiłam :/ Wiecie jak fajnie się szło, będąc właśnie w takim nieciekawym stanie, pisać próbną maturkę z matmy? ;] Do tego okazałam się jeszcze tak inteligentną osobą, że zapomniałam wziąć kalkulatora i musiałam wszystko ręcznie liczyć – moja głupota czasami mnie przytłacza ;P Całe szczęście cała matura okazała się banalnie prosta (i nawet bez pomocy technicznych skończyłam sporo przed czasem – 170 min to strasznie dużo!) ^^ …a ja mogę chorować dalej

Jedyne plusy jakie w tym wszystkim dostrzegam są takie, że po primo – mam czas na napisanie zaległych notek, po drugie primo – praktycznie cały dzień mogę spędzić w łóżku przy książkach

Dziś zajmiemy się Kobato – słodkość i zabawność tej serii chyba wzrasta proporcjonalnie z przybywaniem odcinków Zdziwiło mnie, że już na tym stadium historii pojawił się crossover z Wishem, ale cóż – oglądało się przyjemnie, więc nie narzekam ^^

ODCINEK 02:

Kobato ze wszystkich sił stara się znaleźć kogoś kogo serce mogłaby uleczyć, ale niestety średnio się jej to udaje. W końcu spotyka Fujimoto, który jej dzień wcześniej pomógł. Idzie za nim, ponieważ chce się mu jakoś odwdzięczyć. Trafia do Przedszkola Yomogi, gdzie chłopak pracuje i postanawia pomóc prowadzącej je Sakayi-sensei. Poznaje tam małego chłopca Toshihiko – jest on smutny, że wszyscy źle mówią o jego mamie. Dziewczyna okazuje mu zrozumienie, a tym samym zdobywa pierwszy „kompeitou” (jap. cukierek) na znak pierwszego uleczonego serca.

ODCINEK 03:

Sakaya załatwia Kobato zakwaterowanie – od teraz będzie mieszkała w mieszkaniu prowadzonym przez Panią Chitose. Poprzez zamieszanie z parasolami, nasza bohaterka poznaje Mutsumi. Dziewczyna kocha się w swoim złośliwym koledze, ale nie chce dać tego po sobie poznać. Kobato jednak zauważa, że jest ona bardzo smutna widząc go idącego pod jednym parasolem z jakąś panną. Niezdarze dość nieudolnie udaje się skłonić tą dwójkę do rozmowy, a tym samym uleczyć serce Mutsumi.

ODCINEK 04:

Kobato w drodze do Przedszkola spotyka Kohaku – anioła aktualnie mieszkającego na ziemi razem z człowiekiem Shuichiro. Nasza bohaterka nie może pojąc dlaczego widziała łzy w oczach jasnowłosej, co więcej nawet sama Kohaku tego nie pojmuje! Oświeca ich Ioryogi, który stwierdza, że płacze, ponieważ zakochała się w Shuichiro, ale jest to jednocześnie dla niej bolesne. Kobato chce, aby jej nowa przyjaciółka była szczęśliwa, dlatego zdobywa bilety do wesołego miasteczka i wysyła tam dwójkę zakochanych na randkę. Dostaje też wtedy wiadomość od posłańca Boga – Królićka. Pozostał jej tylko jeden rok na napełnienie całej buteleczki cierpieniami płynącymi z ludzkich serc.

Przemyślenia:

Toshihiko pokonał oczywiście wszelkie granice słodkości! Scena z przytulaniem w parku to chyba jeden z bardziej kochanych momentów mangi ^^ Nie dziwię się, że mały był taki poirytowany i sfrustrowany tym wszystkim co słyszał o swojej mamie. Zawsze wychodziłam z założenia, że o mnie mogą sobie ludzie mówić co chcą, ale rodziny obrazić nie pozwolę, dlatego czuję straszną sympatię do tego malucha ^^

Fajny był też oczywiście fragment z Kobato i Fujimoto kiedy zgodnie potwierdzili, że nie są przyjaciółmi xD Japończycy uwielbiają wprowadzać w życie powiedzenie „kto się czubi ten się lubi”

Sakaya póki co nie odegrała za dużej roli, więc się o niej nie rozpisuję. Jest na pewno sympatyczna, ale jeśli chodzi o mangę to mam do niej neutralne nastawienie.

Szczerze mówiąc porządnie się zdziwiłam na crossover z Chobits (dwie mini-Chii wyszły słodziutko ^^)! Całkowicie mi to wypadło z głowy!! Naprawdę myślałam, że Kobato to jedyna „czysta” (czyt. bez zapożyczeń z innych tytułów) seria CLAMPu, ale jak widać były to tylko moje płonne nadzieje ;P

Po odcinku trzecim porządnie zaczęłam się zastanawiać, czy Japończycy naprawdę są narodem aż tak przywiązanym do tradycji i dobrych obyczajów, czy to tylko anime ich w ten sposób kreuje. Tak, chodzi mi o ten przesąd, że jeśli chłopak i dziewczyna idą pod jednym parasolem to znaczy, że mają się ku sobie. Nie potrafię zliczyć ile razy szłam pod jednym parasolem z jakimś kolegą, a czasami nawet trzymałam go pod ramię – przecież to nic nie znaczy! Tradycje tradycjami, ale wydaje mi się, że kilka rzeczy ktoś tu przesadnie wyolbrzymia

Epizod z Kohaku, tak jak już wspominałam, dość porządnie mnie zaskoczył. Pod względem graficznym wyszła ona oczywiście bardzo fajnie, tak samo Shuichiro – oboje mają ciut inny design niż ten mangowy, ale moim zdaniem wyszło im to na plus ^^ Jeśli zaś chodzi o głosy, to mężczyzna (Ken Narita) wypadł dość kiepsko – nie pasował mi do roli.

Co się tyczy ich historii pod względem fabularnym, to muszę przyznać, że wyszło całkiem zgrabnie. Nasza blondynka zachowała tą uroczą niezdarność i marzycielskość, która jest jej znakiem rozpoznawczym, a czarno-włosy nadal sprawia dość groźne i zdystansowane wrażenie, choć w rzeczywistości tak nie jest ;] Fajnie także, że pokazano ujęcie z magicznym podlewaniem ogrodu – to chyba taki znak rozpoznawczy Wisha ^^ Brakowało mi tylko ptaszków ze złośliwymi komentarzami, ale może się ich jeszcze doczekam? xD

A właśnie! W mandze było powiedziane, że Kohaku jest aniołem, a anioły są bezpłciowe. Ja jednak będę traktować ją jako JĄ, ponieważ… tak mi pasuje ;P No nie, nie – powód jest taki, że po prostu Kohaku zawsze w moich oczach był kobietą – ma design kobiety, zakochał się w ziemskim facecie… nie potrafię inaczej myśleć!

Strasznie rozbawiła mnie impulsywna reakcja Ioryogiego na to, że dwa nie-ziemskie cielątka nie mogą wpaść na to, że Kohaku się zakochała xD Ogólnie rzecz biorąc, albo jestem osobą, która łatwo rozśmieszyć, albo nie wiem, ale zawsze wybucham radosnym śmiechem kiedy widzę wkurzającego się pieska-maskotkę, który potem zionie ogniem na Kobato xD Jej „hidoi-desu~” tym bardziej dopełnia obrazu ;]

Bardzo mnie ciekawi jak oni mają zamiar zakończyć to anime. To znaczy chodzi mi o to, że czarno widzę napełnienie tej buteleczki w ciągu jednego roku. “Cukiereczki” są malutkie i przez 24 odcinki w życiu im się nie uda. W takim wypadku, albo zrobią open-ending, albo wymyślą Kobato powód, aby nie chciała wypełnić swojej misji, a tym samym nie chciała opuścić ziemi ^^

Btw czy ktoś pamięta, czy w mandze też dostała taki limit czasowy? Bo ja kompletnie sobie tego nie przypominam… hmmm….

Zapraszam jeszcze na screeny, a ja biorę się za pisanie kolejnego tekstu (ech, mam dziś natchnienie ;]) A właśnie! Od następnej notki wracam z blogowaniem Shugo Chary!, więc jeśli się stęskniliście, to już nie musicie narzekać

Screeny:

Cheers! :*

No comments:

Post a Comment