Saturday, September 19, 2009

Przegląd anime 19/09/09

Jak już pisałem w przeglądzie anime 15/09/09, obejrzałem już sporo Basquash! Na tyle dużo, że mogę zrobić z opinii o obejrzanych odcinkach samodzielną notkę. Zapraszam do zagłębienia się w treści



Basquash! Ep 8-22 (Ep 3-7)

Zawsze jakoś tak mam, że na początku openingi/endingi do kolejnych serii nie podchodzą mi przy pierwszym obejrzeniu. Ale znowu, jak już oglądam po kilka odcinków na raz to zazwyczaj nie chce mi się ich przewijać i tak powoli zaczynają mi wpadać w ucho. Tak też się stało w przypadku Basquash! Pierwszy opening wraz z endingiem miał fajny klimat – tak luźno, spokojnie itp.

W przypadku openingu, to zastanawiam się czy wokalistce (czy wokalistkom) udało się pobić prędkość śpiewania osoby śpiewającej trzeci opening do Naruto. Natomiast od strony wizualnej to są dwie wersje pierwszej czołówki. Jedna jest z robotami itp. Druga, późniejsza, jest z idolkami. I bardziej podoba mi się wersja z idolkami Kwestia tego, iż są one powiązane z głównym wątkiem fabularnym tego anime, a roboty to taki standard.



Wizualizacje pierwsza (czyli z robotami, bo z idolkami jakoś nie udało mi się znaleźć na YT).

Natomiast jeśli chodzi o pierwszy ending, to jest fajny, spokojny i rytmiczny. Na dodatek wizualizacja naprawdę nieźle im wyszła, bo wygląda jakby zawodnicy odbijali piłkę do rytmu. Niestety nie ma wersji TV endingu na YT.

Zaś to co zrobili później (tak od około 16 odcinka) z openingiem i endingiem to już zdecydowanie nie jest kierowane do mnie. Krzykliwy J-pop to nie to Podobna sytuacja była z ToraDora (pierwszy op i end był genialny, to co później to już było średnie). No ale kończę z tymi wywodami o opach i endach.

Pod koniec siódmego odcinka było jasno pokazane, że to co wydarzy się następnie stanowić będzie nowy rozdział w opowiedzianej historii. Mamy już świeżo utworzoną drużynę (jest Dan, jest nimfomanka oraz Iceman Hotty), mniej więcej wiadomo co chcą osiągnąć i wstępnie wiadomo przeciwko komu będą walczyć.

W ósmy odcinku jest nieco powiedziane o historii Iceman Hotty’iego (ale to naprawdę ‘nieco’ patrząc na to z perspektywy tego 22 odcinka). Generalnie drużyna uczy się grać zespołowo i w trudnych warunkach.

Co mnie zdziwiło to to, że bohaterowie nie rozpoznali tego, iż stoi przed nimi dziewczyna (która przebierała się za chłopaka – tak to była ta księżniczka od mocy). Mnie bez problemu udałoby się wyłapać po głosie, że coś jest nie tak. Ale znowu z tego co wiem, to to i tak większość głosów pod chłopców/młodzieży płci męskiej podkładają kobiety (tak jak to było w podsumowaniu jednego z odcinków Shin-chana pt. ‘A very wrong engagment‘).

No i mniej więcej od tego odcinka zacząłem postrzegać stworka Dana za uosobienie perfekcyjnego stworzenia (absolutu ). Akurat w tym epizodzie była akcja, w której stworek był głodny (tak jakby kiedyś był najedzony…). Zatem wyskoczył na ulicę – a tam zasuwają dwa wężyki. No to nie zastanawiając się zbyt długo (on w ogóle się nie zastanawiał, to był instynkt) poleciał za nimi w celach konsumpcyjnych. Po chwili widać, jak stworek coś przeżuwa. Co było rozbrajające, obok stał Iceman Hotty, który coś tam gadał (związanego z fabuła) po czym sięgnął do paszczy stworka i wyciągnął z niej dwa węże – które niemalże natychmiast zamieniły się w jego okulary. Zdziwienie i zdenerwowanie stworka wyrażone poprzez genialną mimikę pyska – bezcenne

Wreszcie też Dan rozgryzł o co chodziło z ‘destroy‘ Iceman Hotty-iego (rzucał piłką we wszystkich dookoła – swoich i przeciwników krzycząc ‘destroy’).

Odcinek dziewiąty – już w trakcie poprzedniego odcinka przez chwilę widziałem trzy dziewoje, które dziwnie kojarzyły mi się z czymś. A tu proszę, na początku przedstawiły się jako idolki i zaśpiewały jeden swój utwór. Tak – w ten sposób pojawiła się druga wizualizacja pierwszego openingu. Fajnie im to wyszło, i pewnie po części przez to ten kawałek wpadł mi w ucho.

I mniej więcej od tego momentu dochodzi do wprowadzenia na stałe tych idolek (sztuk trzy) do akcji Basquash!-a. Śmieszne było pierwsze spotkanie Dana z jedną z nich (Rouge). Bo jak wiadomo, idolki mają ten problem, że gonią je tłumy fanów po ulicach – a że akurat ganiali po krętych uliczkach miasta i też przypadkiem Rouge wpadła na Dana dało ciekawy sposób na ukrycie się. Po prostu wzięła za wszarz Dana, przyparła do drzwi i zaczęła całować (oryginalne, gdzie to ja już takiego rozwiązania nie widziałem ).

Dalej, nie podeszło mi to, że podczas meczu idolki śpiewały… to było takie imho dziwne i bezsensowne – jak grają to niech grają . Dodatkowo, podczas tego meczu pokazani byli fani tego trio idolek – typowi nerdzi…. ale i tak najważniejsze było to co się działo podczas samego meczu. Dało się zauważyć kto z kim ma zamiar kręcić w dalszej części historii.

Tak jak przy odcinku ósmym, tak i tu mam specjalny akapit o stworku. Zatem biedny stworek w pierwszych odcinkach został niecnie wykorzystany do otwierania puszek za pomocą swoich zębów – tak teraz Dan użył go jako… gąbki do kąpieli w łaźni. Plusem jest to, że Dan się dokładnie myje, ale mimo wszystko należy współczuć stworkowi

Jak już przy łaźni jesteśmy, tam też była piękna (i zaraz typowa) scena w damskiej części – bohaterki standardowo wrzucały na siebie ze względu na przednie atrybuty. Przez dłuższy czas prowadziła ciemnoskóra przyjaciółka Dana z dzieciństwa. Aż do momentu, gdy nie weszła pani z księżyca – wtedy wszystko wszystkim opadło

W odcinku dziesiątym na dobrą sprawę niewiele się działo – ot jeszcze bardziej spodobało mi się podejście stworka Dana do otaczającego go świata. Fabularnie skupiono się na problemach psychicznych Dana i tym, że nie jest w stanie normalnie grać. Taką diagnozę postawiła pani z księżyca po rozmowie z jego stopami… i to mnie zastanawia – czemu pozwolili bohaterowi z chwilową niedyspozycją psychiczną zasiąść za sterami robota? Po tym co on robił na żywo, bez swojej maszynki należy się cieszyć że nikogo nie rozdeptał w czasie meczu.

No i pojawia się nutka mistycyzmu, albo po prostu wychodzi powoli na wierzch główny wątek fabularny tego anime. Bo przecież dziwne jest, by siostra Dana swobodnie gadała ze Slashem (postacią z księżyca).

W następnym mieście (i następnym odcinku) dochodzi do pięknej wymiany zdań pomiędzy Danem a Rouge (przed oficjalnym rozpoczęciem turnieju basquasha, bo ci z oficjalnej ligi ulicznego kosza ponownie zaprosili ekipę do wzięcia udziału w ich rozgrywkach). Dan rzuca pytanie ‘co ty tu robisz?… będziesz śpiewać na rozpoczęciu? Przecież takie rzeczy robią idolki!’ na co Rouge załamana odpowiada ‘ale ja jestem idolką…’. To było dobre

Dodatkowo księżniczka będąca na stanie drużyny wypowiedziała piękne zdanie ‘Dan… wzbudzasz potężne wiatry w mieście’.

W międzyczasie dowiadujemy się o legendzie o powstaniu kosza – rzekomo bogowie w zamierzchłych czasach grali w coś podobnego do kosza pomiędzy planetami, są nawet dowody na to (ślady stóp w różnych częściach planety). Ludzie pamiętający te zdarzenia stworzyli kosza by upamiętnić walkę pomiędzy bogami. Porywające.

W tym odcinku, oprócz wywołania poczucia niepewności przez siostrę Dana poprzez swoją rozległą wiedzą o wszystkim dookoła, spodobał mi się pomysł na reklamy pomiędzy meczami turnieju. Tak jak przy Canaan były prawdziwe reklamy, tak tu były stworzone przez autorów. Pomysł genialny i bardzo rzadko spotykany – na dodatek reklamy zrobione z jajem .

Przy okazji turnieju wychodzi powoli kto jest schwarz charakterem (lub przynajmniej odpowiada za działania w terenie sił zła). Daje to sporą nadzieję, że mimo wszystko wątek relacji brat-siostra nie będzie najpoważniejszym wątkiem fabularnym w Basquash! W sumie później to się potwierdzi (w dalszych odcinkach, tak około 18-19).

W ostatnią noc przed meczem drużyny w półfinałach dochodzi do spotkania Dana z Rouge. Piękny wątek romantyczny, aż normalnie się wzruszyłem… (1,5 sekundy później) ok – już mi przeszło. Oczywiście taka kolej rzeczy powoduje, że kilka pań dookoła Dana rzuca płaskimi kluczami w idolkę (nie, nie chodzi wcale o przyjaciółkę z dzieciństwa). Później, jako rozwinięcie tego wątku romantycznego Dan odgrywa melodię zespołu idolek za pomocą odbić i rykoszetów w mieście, tak by melodia dotarła do postaci podróżującej cepelinem na księżyc (co oni tam mieli w środku, że mogli lecieć tym statkiem?).

Tu też znowu Engrish mnie dorwał. Miało być ‘message’ a przeczytali to jako ‘massage’. Ale i tak z kontekstu (tego romantycznego…) dało się zrozumieć co chcieli oryginalnie powiedzieć.

Jak co każdy opisany odcinek – akapit dla stworka. Stworek pokazał całą swoją klasę. Drużyna potrzebowała nazwy by wziąć udział w turnieju, każdy zaproponował coś od siebie (pozostawię bez komentarza propozycję nimfomanki „The Ecstasy” i pani z księżyca- „Team Beautiful Feet”). Dan chciał coś prostego i odjazdowego, zaś stworek zaproponował „Team Spanky”. Jako że została wybrana inna nazwa, stworek złapał doła. A zdołowany stworek to ciągle pije, leży płasko na ziemi, mamrocze do siebie, pije dalej i później medytuje nad muszlą od czasu do czasu dokarmiając odbicie w lustrze wody. Oczywiście później łazi skacowany, ale to dużo później, bo tak długo walczył z tym dołem I to jest prawdziwy stworek, a nie jakaś tam Mokona

W międzyczasie wyjaśnia się sporo z historii Seli (nimfomanka). Tak sobie pomyślałem, że z tych kwiatów co ona zanosiła na grób to można było usypać górę, posypać ją śniegiem i by mieli nową atrakcję turystyczną w mieście. Tyle tam tego naznosiła.

Tym razem, oprócz nowego opening’u był też powiedziany sponsor serii. Taka jedna firma produkująca asortyment sportowy, której nazwa ma związek z boginią zwycięstwa. Później zauważyłem znak firmowy na obuwiu noszonym przez roboty drużyny bohaterów…

Ale najważniejsze było to, że tym razem Dan zamiast na chama atakować kosz przeciwnika, zrobił coś czego nikt się po nim nie spodziewał – podał komuś piłkę. Normalnie przez dobre 2-3 minuty wszyscy się tym fapowali.

Po zakończeniu turnieju, bohaterowie dostali przepustki na księżyc. Fajnie, ale jest jedno ‘ale’. Muszą się udać do pewnego królestwa w celu przemieszczenia się z planety na tego naturalnego (chyba) satelitę. Architektura w tym królestwie wygląda na inspirowaną Bawarią (czyli klimaty w sam raz na fantasy, a nie na takie coś jak jest w Basquash!). Mniejsza z tym. Na miejscu było pełno zakazów – w tym między innymi zakaz poruszania się w robotach po stolicy (nawet całkiem logiczny zakaz biorąc pod uwagę stan poprzedniego miasta po zakończeniu turnieju). Ale co tam, jak robić rozwałkę to na maksa. Od razu przypomina mi się akcja z Battlefield: Bad Company kiedy to Hagart w pojedynkę zaatakował neutralne państwo. Tu było podobnie

Tak też jakoś śmiesznie wyszło, że królestwo z którego mogą się udać na księżyc, jest domem jedynej na stanie drużyny księżniczki (tak, ta od mocy~). I znowu się wzruszyłem bowiem doszło do zjednoczenia się sióstr (tak, tam była na początku jeszcze druga księżniczka). No dobra, nie wzruszyłem się – to wszystko wina tego gadającego motyla…

W tym momencie, podczas oglądania tej serii, zacząłem się na poważnie zastanawiać o co chodzi w głównym wątku fabularnym. Po dość krótkim, ale za to burzliwym rozmyślaniu doszedłem do wniosku iż Basquash! zaczyna powoli kierować się w stronę tego co miał do zaoferowania Gurren Lagann, który SPOILER nie kończył się pozytywnie. Ba, nawet źle i smutno – dawał w kość. No ale te walki robotów wielkości połowy wszechświata – robiło wrażenie. Ale czego by innego się spodziewać po GAINAX’ie? /SPOILER

Wracając do wydarzeń na ekranie. Dochodzi do kolejnej rozróby, bohaterowie lądują (część – drużyna wraz z księżniczką oraz mechanik/przyjaciółką z dzieciństwa) w bardzo dziwnym i nieoczekiwanym miejscu. W świecie Basquash! miejsce to nazywane jest ‘otchłanią’, gdzie panują klimaty post-apo (co osobiście średnio lubię :/). Pokazało to, jak sprawnie autorzy są w stanie zagęścić atmosferę produkcji i to bez jakiś większych zgrzytów. Z ciekawostek to był widok księżniczki pracującej w pubie z cosplayem. Albo nie, po dłuższej chwili to był jednak pub dla miłośników s&m…

Tu też opowiedziano mniej więcej całą historię Iceman Hotty’iego. Nie to by mnie jakoś to szczególnie poruszyło, ale za to można nieco wytłumaczyć dziwne zachowanie tego bohatera w początkowych odcinkach.

Trzymając się tych klimatów (post-apo), po raz kolejny natknąłem się na coś, co powoduje u mnie lekki uśmiech. Tak jakoś utarło się, że jeśli dane anime traktuje o czymś konkretnym to autorzy starają się ze wszelkich sił pokazać, że to coś jest najistotniejszą rzeczą w danym świecie. Tak było w Pokemonach (gdzie były pokemony, podobnie było z Digimonami itp.) – wszystko praktycznie w świecie tej produkcji opierało się na tych biednych zwierzakach (do tej pory rozbawia mnie proces produkcji prądu elektrycznego – wrzucić te latające magnesy do słoja i już mamy 230 w gniazdku). Tak samo w Basquashu! mamy to, że wszystko musi być oparte na koszu (chociaż nie jest to aż tak nachalne jak w wyżej wspomnianych produkcjach). Ale już walka na śmierć i życie – wrzucenie kosza jako formy walki (piłka jako broń) jest lekką przesadą. Wolę jak te rzeczy są po prostu dodatkiem, a nie elementem będącym bazą całego świata.

Jak tak się przyjrzeć drugiemu openingowi, to widać nową postać, którą można zaklasyfikować jako ukochany nimfomanki – Seli. Kim on jest i co on robił – to już tajemnica, aczkolwiek zastanawiają mnie aspekty techniczne ich związku Pomimo swojej aparycji, nowy bohater okazuje się być całkiem normalnym, tzn reaguje w normalny sposób na wdzięki pań Dziwi mnie tylko, że (nie chcę zbytnio spoilerować) spędził on sporo czasu w odosobnieniu – niemalże całe swoje życie, a jednak wiedział co to jest zdjęcie. Dziwne.

Wspominając o członkach drużyny, to głównym ‘rywalem’ Iceman Hotty’ego jest jakiś tam pr0 gracz. Już od pierwszego openingu wydawało mi się, że skądś go kojarzę. No i teraz, po czasie już wiem kogo mi przypomina – Gaava (ValGaava) ze Slayers Next. Podobieństwo jest bardzo dużo zwłaszcza jak ten z Basquash! jest w płaszczu.

Jako, że seria jest już niemalże na finiszu emisji (teraz piszę o 19. odcinku) – został dodany kolejny wątek z serii tych poważnych. W tym przypadku sam basquash (nie tytuł, tylko forma gry) został wykorzystany jako narzędzie walki politycznej. Jakie to typowe – w sensie z życia wzięte ale także w anime – podobny motyw miałem okazję zobaczyć w serii, o której mam cichą nadzieję napisać zaraz po publikacji tego . Ale co by nie było zbyt pięknie, i by nowy wątek nie wgniótł widza w fotel, twórcy pozwolili sobie na powtórzenie w bardzo dużym skrócie co się działo od pierwszego odcinka do teraz – tego nie lubię (od razu kojarzy mi się Wolf’s Rain z kilkukrotnym powtórzeniem tego samego).

W kolejnym odcinku, na chwilkę wracamy na stare śmieci – czyli pokazani są towarzysze Dana z początku serii (zostali delikatnie odsunięci od głównych wydarzeń za sprawą… tego co zrobili i tego ile musieli za to odsiedzieć – oczywiście wszystko w imię pomocy swojemu przyjacielowi ). Co ciekawe osobnik, który ciągle się czymś zapychał, na wyżywieniu serwowanym w miejscu jego pobytu, schudł – i to tak mocno, że tylko po głosie go rozpoznałem. Śmieszny motyw

Zaś sam główny bohater, Dan, okazał się być oryginalną postacią (albo lepiej ekscentryczną). Tak jak jego aktualni towarzysze podróży w czasie wolnym ćwiczyli grę w kosza, pracują lub wypoczywają tak on wraz ze swoim stworkiem biegną w dół po pionowej ścianie by niechybnie przy jej podstawie gwałtownie wyhamować całym swoim ciałem. Tak, biegli w dół by wyrżnąć prosto w ziemię – jak pisałem, oryginały.

Jak wiadomo, większość podróży ma jakiś tam cel – w przypadku Dana, ponownie wędrowali do królestwa posiadającego monopol na podróż na księżyc. Jak już dotarli, to było nieco niefajnych scen (nie napisze jakich, spoiler~~), ale też było nieco humoru. Zatem Dan, będąc samotnie z księżniczką, po wylądowaniu w ściekach postanawia (całkiem słusznie) osuszyć ubrania przy ognisku. Problem w tym, że on cały czas był święcie przekonany, że jedyna na stanie drużyny księżniczka jest chłopakiem. Scena z próbą pomocy ‘chłopakowi’ w rozebraniu się jest bezcenna – zwłaszcza jej finał, w którym to klejnoty rodowe Dana uległy pewnemu przemieszczeniu.

No ale, w końcu musiał nadejść ten moment – Dan dowiedział się, że cały czas dookoła niego kręciła się księżniczka. Co mógł powiedzieć? ‘What! You are a woman? Why?‘ – po takiej serii pytań po prostu padłem ze śmiechu. Dalej – na sam koniec 21 odcinka, księżniczka postanawia powiedzieć protagoniście o swoich uczuciach do niego. Ale nie, jak już miało dojść do wyznania Dan zaczął porównywać ją do innych dziewczyn w drużynie. Dziewczyn lepiej wyposażonych Wiadomo czym to się skończyło – płetwalem w twarz

Przy początku ostatniego odcinka (z tych, które do tej pory widziałem) zdziwiła mnie jedna rzecz. Bardzo dziwna – pod koniec 21. odcinka księżniczka miała suknię i dziwną fryzurę, zaś teraz jest ubrana w standardowe ubrania. Mimo iż była to kontynuacja akcji z poprzedniego odcinka. Wcześniej uciekali wieczorową porą, by teraz był sam środek dnia. Czy była to jednak zmiana czasu akcji? Nie wiem, ale nic na to nie wskazywało.

W tym odcinku była ciekawa prawda o świecie. Okazało się, że aby dopiąć swego to nie wystarczą koneksje z rodziną królewską – patrz córka króla. Potrzeba czegoś więcej, czegoś potężniejszego, czegoś bardziej tajemniczego, czegoś… przynależności do fanklubu. To otwiera wszystkie dotychczas zamknięte drzwi. Kurcze, aż chcę się zapisać do jakiego fanklubu… albo nie.

Inną ważną rzeczą w tym świecie jest to jak działają służby porządkowe. Wszyscy wiedzą, że jest w mieście super-zły-wróg-publiczny-nr-1. By go złapać zostały wysłane dodatkowe oddziały. Ale co z tego, skoro wszyscy patrolują główne drogi, pozostawiając mniejsze uliczki w sam raz na przekradanie się nimi?

Ja, po tych 21 odcinkach, wciągnięty w świat tego anime, łakomie połykający kolejne elementy fabuły wyłapałem pewien detal, który mnie na chwilę zbił z tropu. Ok, Dan gra w swoim BigFootem w kształcie samochodziku. Ok. Ale kurcze, dopiero teraz zauważyłem, że maszyny Idolek mają piersi. Po co? Jakaś nowa funkcjonalność? Tak wiem – dla fanów (fap fap fap…). Jak już napisałem o idolkach, to znaczy że znowu wróciły do gry. Doszło do kolejnej wzruszającej sceny, przy której znowu się wzruszyłem… (1 sekunda później)… no, już mi przeszło.

Jakoś tak zawsze wychodzi, że jak mam zapas odcinków na krótki seans, to o ile każdy odcinek kończy się relatywnie normalnie (bez nagłych zwrotów akcji), tak zawsze ten ostatni na liście do obejrzenia ma to ‘coś’ w ostatnich sekundach. Tragedia, bo człowiek ma zajawkę by dalej oglądać, ale nie ma już co. Tak właśnie stało się z Basquash! 22.

I teraz po tym wszystkim zaczynam się (jak zwykle przy niektórych co lepszych tytułach) zastanawiać jak to się skończy. I tak coś mi podpowiada, że Basquash! może mieć ‘dobre’/'pozytywne’ * zakończenie

Zatem teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejne odcinki oraz rozwiązanie/zakończenie głównego wątku fabularnego. Smaku narobili, oby tylko autorzy nie popełnili tego samego błędu co został zrobiony pod koniec Mai Hime…

* – czyli nie liczę na happy end, ma być tak by samo zakończenie beształo widza, deptało jego przywiązanie do bohaterów oraz by pozostawiało pustkę po sobie. Tak jak to miało miejsce np. w Cowboy Bebop’ie.

Basquash! © Shoji Kawamori & Thomas Romain / Satelight

Źródło screenów: własne.

No comments:

Post a Comment